niedziela, 11 października 2015

Rozdział 16

Ideał to brednie, a miłość jest fałszem.

If I don't have to do it, I won't.
If I have to do it, I'll make it quick.

   Mijały kolejne długie godziny - chociaż może były to minuty. Straciłam poczucie czasu, gdy jechałam taksówką, która nie zatrzymywała się nawet na chwilę. Nie było korków ulicznych, ludzi po drodze. Po prostu jedno wielkie NIC. Poczułam się niepewnie, gdy zaczęłam myśleć o spotkaniu z wujkiem i - co gorsza - ciocią. Muszę przyznać, że się jej bałam. Nie wiem, dlaczego. W końcu mogłam normalnie powiedzieć ojcu, że go zdradziła. Jednak coś mi na to nie pozwalało. Sama nie wiem, co to było, ale prawdą jest, że chciałam jak najlepiej dla wuja. Nawet jeśli takie zachowanie było głupie. To brzmi tak, jakbym chciała jak najlepiej tylko dla siebie, a nie dla niego.
- Przepraszam. - powiedziałam cicho do kierowcy, zakładając włosy za ucho. Mruknął tylko, zerkając w lusterko. - Obudzi mnie pan, gdy dojedziemy już na miejsce? - zapytałam jeszcze ciszej.
- Jasne. - uśmiechnął się i wrócił wzrokiem na drogę. Zamknęłam oczy, a chwilę później zasnęłam. Nie chciałam zamęczać się dziwnymi myślami, ani niczym innym. Po prostu potrzebowałam chwili dla siebie.
   Leżałam na polanie, na której rosły kolorowe kwiaty. Nie bardzo się na tym znam, ale na pewno były tam stokrotki i niezapominajki. Zrobiłam sobie z nich wianek, po czym nałożyłam go na głowę. Do moich uszu dobiegł dźwięk czyichś kroków. Odwróciłam się natychmiast i ujrzałam Lysandra. Trzymał w rękach bukiet kwiatów, a ubrany był w białą koszulę, która - tak swoją drogą - była rozpięta. Był naprawdę dobrze zbudowany. Zaś na jego nogach widniały normalne spodnie, co z kolei było dziwne. On w standardowych ubraniach... No aż trudno to sobie wyobrazić, ale jednak tam był i tak wyglądał. Podniosłam się, a on podszedł do mnie, uśmiechając się promiennie. Wzięłam od niego wiązankę. W tym momencie białowłosy przyciągnął mnie do siebie, łapiąc mnie w talii jedną ręką, a drugą wplątując w moje włosy. Byłam zaskoczona. Nie wiedziałam przez dłuższy moment, co się dzieje. Przecież był już zdrowy, więc dlaczego...? Przybliżył się delikatnie i złączył nasze usta, zmuszając mnie do rozchylenia moich. Dopiero po chwili zrozumiałam, że powinnam skorzystać z chwili i oddałam pocałunek, rozkoszując się dotykiem różnookiego. Położyłam mu ręce na ramionach i zaśmiałam się, otwierając oczy.
- Obudź się w końcu. - powiedział melodyjnym głosem. - No już, wstawaj. - puścił mnie i odwrócił się, idąc przed siebie. Patrzyłam jak znika za horyzontem. Już go więcej nie zobaczyłam.
   Otworzyłam oczy, rozglądając się dookoła mocno zaspana.
- No nareszcie się panienka obudziła. Już myślałem, że cię nie obudzę. - bąknął kierowca, wychodząc z taksówki. Przeciągnęłam się. Co to był za chory sen? Wyszłam z pojazdu, starając się nie myśleć o tych emocjach, które czułam podczas snu. Nareszcie dotarłam do domu. Tylko to się wtedy liczyło.
- Dziękuję! - zapłaciłam kierowcy za podróż i z walizką pognałam do ciepłego mieszkania. Nacisnęłam na klamkę, jednak okazało się, że drzwi są zamknięte na klucz. Ja swojego nie miałam, więc musiałam zapukać - tak też postąpiłam.
   Waliłam w drzwi, ale nikt nie otwierał. Byłam zmuszona zostać tam i czekać na ich powrót, bo prawdopodobnie poszli na jakieś zakupy. Nie mogłam też do nich zadzwonić, ponieważ mieli telefon tylko w domu. Chociaż nie. Posiadali jeszcze jakiś, jednak nie bardzo pamiętam, czy brali go ze sobą, gdy gdzieś wychodzili. Usiadłam na progu i zdecydowałam, że poczekam na nich. Nie miałam innego pomysłu, dlatego tylko spokojnie zawinęłam się w kłębek, myśląc o tym, kiedy wrócą.

***

Tym razem również krótko, ale to tylko dlatego, że nie mam czasu i knuję coś podłego, czego - mam nadzieję - nikt się nie spodziewa. Jestem taka zła. :D
Dziękuję za ostatni miły komentarz pod rozdziałem piętnastym. c:
I zachęcam do wyrażania swojej opinii na temat tego opowiadania itd. Pozytywna krytyka zawsze mile widziana. :3